wtorek, 20 marca 2012

Chudnę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Nie pisałam, bo znowu miałam "stopkę z bujaniem" w chudnięciu .
Waga krążyła i bujała się w okolicy 146 - 147 a ja popadałam w zniechęcenie.
Uczciwie przyznaję, że siedziałam na fotelu, dziergałam sweter dla koleżanki i użalałam sie nad sobą. I tak mi mijał czas . Bezproduktywnie ,jeśli nie liczyć sweterka..
Zachowywałam się jak bezmózga sirotka. Jakbym na własnym organiźmie juz pare razy nie przećwiczyła, że jak się chudnie to dzieje sie to cyklicznie.
Tzn
- Chudnę
- organizm sie buntuje
-  usiłuje wrócić do starej wagi
- staje w miejscu i przyzwyczaja sie do nowego stanu  bo musi i już
- i znowu chudnę.
No ale jakiś tydzień temu wrócił mi rozum . Musi gdzieś spacerował luzem przez jakiś czas.
No i podjęłam walkę dalej i dzis..................hura............stanęłam na wadze a tu 144 kg.
Aż przyniosłam drugą wagę - tą na której obiecałam ,że stane jak osiągnę 139kg. Ale nie wytrzymałam  , przyniosłam do łazienki i weszłam na nią . Na tej było 144,2kg.
Znaczy przyklepane i już
No i średnia na miesiąc mi się ciut poprawiła
A ponieważ mam tydzień wolnego i ćwiczę to mam nadzieję jeszcze cos tam zdjąc z siebie.

wtorek, 13 marca 2012

Raport z pola walki ..................................ze 161kg do 146kg = 15kg potu i łez..........hm

Spada mi średnia chudnięcia na miesiąc. Są tygodnie ,że waga prawie stoi w miejscu .
A to kilo w te a to wewte. No i gdybym nie walczyła przez te wszystkie lata to np. takie dwa tygodnie jak ostatnio by mnie załamły.
No bo co wejdę na wagę to prawie to samo. i nic w dół , raczej w góre ....ciut, a potem spada. Wkurzyłam sie nieco i przez tydzień nie ważyłam się. Dziie wchodzę na wagę i ..........................................................................................
po raz pierwszy od prawie 2 lat ważę 146kg
HUUURRRRRRRRAAAAAAAAAAAAAA
A już się martwiłam ,że dieta przestaje działać.
Ale nie. Wsio jest ok.
W moim wieku organizm potrzebuje po prostu więcej czasu na zmiany. Na przystosowanie się do nowej sytuacji.
Bo przeciez nawet młodziutkie panienki mają ten dylemat .....co się dzieje że przestałam chudnąc...............a to tylko organizm sobie zrobił przerwę na pomyślunek.
No właśnie, mój organizm też odpracował sobie "myślówę" no i ruszył dalej.
Nagle ubyło mi prawie 2 kg. i bardzo to mnie cieszy. Ale............
No właśnie, jest poważne ale.
 Przez ostatni okres ....no w trakcie przystosowywania sie do nowej sytuacji wagowej ...........moja podswiadomość usiłowała się zbuntować i wrócić do stanu poprzedniego.
Wiadomo organizm zawsze usiłuje wrócić do sytuacji w której był dostatecznie długo by ją zaakceptować.
No i stąd zaczął sie mój brak konsekwencji.
No bo z jednej strony wszystkie konieczne warunki diety mam zakodowane i NIGDY, od października.............ale to naprawdę nigdy .nie użyłam masła, ani innego tłuszczu oprócz przepisanej ilości oleju.
Staram się nie przekraczać przepisanej ilości węglowodanów , ale tu mam trudniej , bo zaczęłam miewać ataki wilczego głodu ( chyba w ramach tego buntu podświadomości mam to fundowane ) i czasem , szczególnie po południu dokładam sobie jeden pełny posiłek ekstra.
Chociaż wiem ,że to stanowczo za dużo nie mogę się oprzeć. A ostanio pozwoliłam sobie nawet na wafelka.
Zmienia mi się smak. Kiedys mogłam pochłaniać warzywa a teraz podchodzę do nich nieco ostrożnie. Staram sie omijać. Jakby organizm nie potrzebował ich. Ciekawe??
Za to mięso zaczyna mi smakować. Ale tu też pilnuję diety i jem tylko drobiowe i wołowe.  Ale tu dopiero roztacza sie pole bitwy z moją podświadomościa i jej fantazjami.
Czasem robiąc kanapki mojemu Skarbowi z np. boczkiem pieczonym niemal czuję jak zatapiam w nim zęby.
Oczywiście w boczku , nie w Skarbie.
I wręcz fizycznie czuję smak wieprzowiny.
Jest bardzo trudno opierać sie takim fantazjom , bo to przecież ja gotuję i próbuję wszystkiego.
A moja podświadomość walczy o powrót do zapamiętanego stanu sprzed 15 kilogramów.
Ostanio wróciłam do papierosów. Nie paliłam przez 2,5 roku  ---------no i wmawiałam sobie , że ostnie 20 kg to przez to niepalenie i proszę.
Argument "za" tak zadziałał , że jak mną życie walnęło po raz kolejny o ziemię, to ręka sama wyciągnęła sie po papierosa, a nie było daleko , bo w kieszeni Skarba.
On sie poddał jakieś 5 miesięcy temu.
Wogóle to uważam ,że łatwo wpadam w nałogi . Zaliczyłam juz palenie, czytanie , granie na necie, układanie pasjansów no i jedzenie.
 I jak z czegoś rezugnuje to natychmiast coś innego mi sie przyplątuje.
Więc oststnio wymyśłiłam, że musze wpaść w nałóg ćwiczenia.
To będzie zdrowe i zapewni mojej podświadomości satysfakcję z posiadania kolejnego nałogu.
 No to może da mi spokój na jakiś czas,

Walczę mimo świadomości wszystkich kłód pod nogami ,  i jestem pewna , że do wakacji za jedynką pojawi się trójka