Moje życie to huśtawka. Sama sie wpędziłam w kozi róg , a teraz cierpię. Miałam pisać codziennie, ale jak tu pisać cokolwiek jak ból zabija jakąkolwiek chęć do działanie . Jakby mi ktoś wyrywał łydkę , potem w tą ranę wbijał szpilki , a potem to wszystko przypiekał.
Przepłakałam parę godzin w nocy. Jak już zaczęłam powywać , to nie mogłam sie opanować.
Byłam jak samonakręcająca się machina do produkcji łez jak groch. Rozczulałam sie nad sobą i płakałam , płakałam, płakałam.
A POTEM BOLAŁA MNIE JUŻ TYLKO GŁOWA I BYŁO MI NIEDOBRZE ( od leków przeciw bólowych które łyknęłam w ilościch kosmicznych ) .
Ale okazało się , że nawet taki ból ma swój sens, bo jak nic nie boli to świat jest taki piekny .
Teraz siedzę i myślę , że jutro - najpóźniej - muszę znowu zmienić opatrunki na nogach i jazda bez trzymanki zacznie się od nowa. I cudny świat mrocznieje. Eeechchchchch.
Zbieram się cały czas , żeby napisać coś o sobie i zrobić własny wygląd bloga, ale na tą chwilę i tak dla mnieduży sukces , że piszę.
Moje życie to trwanie od jednej zmiany opatrunku na nogach do drugiej. UUUUUUUUUUUUU - ależ ja uwielbiam dramatyzować . Przecież mam i robię mnóstwo innych rzeczy.
Ale do rzeczy - niekiedy udaje mi się i po zmianie opatrunku tylko chwilkę poszczypie i...................3 dni radosnej wolności.
A czasem , to tak jak ostatnio - z trzech dni zastaje mi 1.5 dnia.
Jutro idę zapisać sie na leczenie ran światłem - to moja kolejna nadzieja i sama znalazłam to necie.
Przychodnia która wyssała ze mnie już 500 zeta oczywiście nie posiada takiej terapii , a może mają i powiedzieli by mi o takiej możliwości po - powiedzmy 10 wizycie.
Jeszcze nie doczytałam o możliwościach jakie mam na B. nie weim czy można mieć galerie , ale spróbuję wkleić jedno zdjęcie - bo jednak chce się żyć jak można ogladać takie cuda
Opcja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz