niedziela, 11 listopada 2012

Nie ma ,że boli.......wróciłam

Długo mnie nie było .
Odchudzałam się i odchudzałam . Aż stanęłam na wadze i zobaczyłam  - 139 kg. Hura.
Ale natychmiast zadziałaly 2 rzeczy.
A wlasciwie 3. Natychniast wpadłam w samouwielbiennie ........jaka to ja jestem wspaniała.
A moja podświadomośc natychmiast wpadła w popłoch.  I zaczęłam palić.
Jak już zobaczyłam to 139 kg , to  natychmiast zaczęłam sobie pozwalać na to i owo.
Akurat Świeta Wielkanocne były - świetna wymówka.
No i tym pozwalaniem tak się zdenerwowałam , że natychmiast zapaliłam ..i palę  do dziś, a właściwie do jutra, bo to ostatnia paczka.
Nie stać mnie na papierosy, ani zdrowotnie , ani finansowo.
Wracając do mojej radosnej działalności, to pierwszego kopa dostałam jak stanęłam na wadze a tu 142 kg .
Było to jakoś w lipcu. Upały sie zaczęły , a ja dostałam takiego wysokiego cisnienia ,że bałam sie ruszać. Zreszta koleżanka - lekarka zakazała wysiłku , dopóki temperatura nie spadnie.
I tak było do końca sierpnia. Tłumaczyłam sobie , że przecież to nie moja wina tylko upałów i trwałam w błogim nieróbstwie.
W sierpniu zostałam zwolniona z pracy, z dnia na dzień , bez podania racji. Kazano mi iść na dwa tygodnie urlopu , wcześniej wręczając wypowiedzenie.
Jak się potem okazało , musiało być miejsce dla syna jakiegoś kolesia szefa. Cóż....życie.
Ale tak tym sie zdenerwowałam ,że wpadłam w otchłań rozpaczy , co natychmiast pociągnęło za sobą pozwalanie sobie na wszystko .......no bo i tak nic nie ma sensu.
Im mniej miałam kasy , tym więcej paliłam , aż dociągnęłam do liczby 30 na dzień.
Bo jak już coś robię to na maksa.
W tak zwanym między czasie dotarło do mnie , że sama nie dam rady.
I że dużo łatwiej mi idzie jak to wszystko co się we mnie kotłuje , wawalam z siebie.
A że to doskonałe miejsce do tego to muszę znów zacząć pisać.
Moja rozleniwiona podświadomość przez tydzień wynajdywała mi tysiąc powodów dziennie ,żebym nie pisała, ale dałam radę i jestem.
Ważę aktualnie 145 kg.
I zaczynam wszystko od nowa.
Nie wszystko przepadło. w koncu przez rok schudłam suma sumarum 16 kg.
No i mam nadzieję ,że znajdę pomoc. Bo naprzykład okazuje się że kasa jest bardzo istotna w odchudzaniu , ale o tym jutro.
Acha. Zupełnie zapomniałam to zdjęcie na poczatku to ja. Tak wyglądałam 14 miesiecy temu kiedy ważyłam 161 kg.
A tak wyglada zachód słońca z mojego okna.


I jeszcze laas bukowy z Doliny Kłodzkiej












1 komentarz:

  1. Absolutnie sie nie zgodzę że żeby się odchudzać trza mieć kasę , dużo kasy ...
    Jak sie mniej je to się mniej wydaje - proste i logiczne chyba ?
    Ja jak sobie żyję "po staremu" to na sniadanie ze trzy bułki (2zł) 20 dkg szynki z tłuszczykiem (6 zł) Masełka prawdziwego pod spód pewnie za złotówkę bo smaruje się że oj... to prawie 10 zł za samo śniadanie a gdzie schabowy tłuszczem ociekający ... a to żarcie w tzw. międzyczasie ;)
    Dla porównania dzisiejsze śniadanie kółka ryżowe
    szt 3 (0,6 zł) szynka 60 gr (1, 80 zł) ogórek kiszony (?)
    wyszło 3 zł ? niech by i wyszło 5 zł to i tak porównania nie ma .....

    OdpowiedzUsuń